Na pohybel przełęczom – czyli Alpy i Dolomity 2014

A wszystko się zaczęło od jednej rozmowy po filmie „Droga wolna”. Gawędziłem z wujkiem (WojtekB) o parudniowym wypadzie motocyklowym po Europie. Były trzy możliwe kierunki: Alpy, Dalmacja, Rumunia. Zdecydować mieliśmy „na gorąco”, bo zaraz przed planowanym wyjazdem leciałem na dwa tygodnie do Tunezji. Podczas wypoczynku na czarnym lądzie, sms’owo ustaliłem z wujkiem, wspomagając się prognozą pogody, że jedziemy na zachód w Alpy. WojtekB pojechał już w czwartek 18.09 do Trento odwiedzić swojego kolegę. Ja natomiast miałem dojechać do niego około godziny 15-16 we wtorek. Umówieni byliśmy w okolicach miejscowości Landeck. A to wszystko było tak…

Planowo wrócić miałem 21.09, ze względu na pracę i jakikolwiek odpoczynek w domu. Chciałem wcześniej się położyć, by odespać przelot (bardzo źle znoszę tak drastyczne zmiany ciśnienia i mi zatoki rozsadza…) i we wtorek z samego rana wyruszyć w podróż. Dzień przed lotem powrotnym z Tunezji okazało się, że nie wracamy do Polski 21.09, a 22.09!! W niedzielę nie będzie lotu do Katowic… „Przecież muszę iść jutro do pracy!!! @#$!@#$@” – panikowałem.
Licząc, że wszystko jakoś się ułoży, poinformowałem w firmie moich przełożonych o niespodziewanych komplikacjach…

Do domu wróciłem o 19:30, dzień przed wyjazdem, gdy wujek powoli zmierzał do umówionego miejsca. Wyjazd z samego rana – 5:00, a ja w ogóle nie byłem na to przygotowany! Szybkie pakowanie, kupno ubezpieczenia przez internet, ekspresowe zakupy i w końcu na chwilę do spania…

Dzień 1 (23.09.2014)

Trasa +/-
W siodle: 11 godzin
Przejechany dystans: 1032km

Pobudka o 3:45. Szybko się zebrałem, motocykl objuczyłem, odwiedziłem stacje by sprawdzić ciśnienie w oponach i w drogę. Tak przygotowany wyjechałem punktualnie o 5:00. Plan był ambitny, do miejsca umówionego spotkania z Wujkiem miałem ponad 1000km! Zdecydowałem, że pojadę płatną autostradą A4, by zaoszczędzić trochę czasu (i nerwów).
Trasa mijała bez problemów. Zatrzymywałem się tylko by tankować.
W Czechach i Austrii było bardzo dużo zwężeń na autostradach, co powodowano często paru-kilometrowe korki. Jednakże dla motocyklisty to nie problem Uśmiech Fenomenem było dla mnie to, że, Kasztany, zamykały jeden pas na długości paru kilometrów, a „faktyczny” remont odbywał się na ułamku tej odległości… Czułem się wtedy jak w domu! Duży uśmiech
Kupno austriackiej winiety wcale nie było takie łatwe. Pierwsze trzy stacje, na których się zatrzymałem, nie posiadały takowego asortymentu. Dopiero na czwartej nabyłem naklejkę…
Z wujkiem się spotkałem, w wyznaczonym miejscu o 16:30. Po czym, już we dwóch, skierowaliśmy się do miejscowości Prutz, gdzie znaleźliśmy miłe i tanie pięterko (20€/osoba).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dzień 2

Trasa +/-
W siodle: 9 godzin
Przejechany dystans: około 450km

Wujek budzi mnie o 8. Szybkie śniadanko i wyruszamy w kierunku Szwajcarii! Plan był taki: zaliczyć Flüelapass, Oberalpass, Susten Pass, Grimselpass i Nufenenpass. Widoki niesamowite! Pogoda była wspaniała! Jedynie na ostatniej przełęczy jechaliśmy w chmurze. Temperatura na górze wynosiła tylko 2 stopnie! Ruchu generalnie nie było. Oczywiście zdarzało się, że trzeba było lewym pasem kogoś wyprzedzić. Z kolei motocyklistów bez liku. Jakby się chciało z każdym witać, trzeba by było prowadzić jedną ręką!
Po dniu pełnym wrażeń trzeba było się gdzieś rozbić. Pod wieczór, jadąc przed siebie, zatrzymywaliśmy się przy kwaterach pytając o cenę noclegu – minimum 80€ – 100€ za pokój?! Ostatecznie wylądowaliśmy na campingu, gdzie za dwie persony, dwa motocykle i namiot zapłaciliśmy horrendalne 42€ w miejscowości Bellinzona.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dzień 3

Trasa +/-
W siodle: 10 godzin
Przejechany dystans: około 430km

Standardowo pobudka o 8 rano. Śniadanko na głazie, suszenie topiku, szybkie pakowanie i w drogę. Kierunek Włochy. Do objechania między innymi królowa przełęczy Passo dello Stelvio, Bolzano, Lago Di Carezza, Sella Pass, Gardena Pass. Pogoda, tak jak dnia zeszłego, fantastyczna. Przejrzystość powietrza była doskonała, dzięki czemu mogliśmy podziwiać piękno okalającej nas dookoła natury. Na przełęczy Stelvio, gdy jedliśmy ogromną bułkę ze smażoną kiszoną kapusta i rozćwiartowaną kiełbaską, wujek skumplował się z naszym „kucharzem” – Richardem. Połączyła ich znajomość Rafała Sonika! Podekscytowany gawędziarz zadzwonił nawet do naszego quadzisty, by go przy nas pozdrowić Duży uśmiech Richard się tak rozgadał, że spędziliśmy z nim dłuższą chwilę. Mówił bardzo głośno, przez co zaciekawił obecnych na przełęczy turystów. Po paru minutach, przed jego budką ustawiła się parometrowa kolejka! Tak, tak, my napędziliśmy mu klientów Uśmiech Richard postawił nam po dużej puszcze coli, a wujkowi także bułę!! Bardzo sympatyczny gość. Posileni, pożegnaliśmy się i wyruszyliśmy przed siebie. Kiedy powoli zapadał zmrok, zaczęliśmy szukać kwatery. Ostatecznie wylądowaliśmy pod dachem u miłej, rozgadanej, pani – tu znajdziecie dokładniejsze informacje.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dzień 4

Trasa +/-
W siodle: 14 godzin
Przejechany dystans: około 780km

Jak zawsze pobudka o 8. Zjedliśmy sute śniadanie, które przygotowała nam właścicielka, spakowaliśmy się i przed siebie! Dziś mieliśmy jechać przez passo Falzarego, Cortina d’Ampezzo, Passo Tre Croci, Lago di Misurina, Plöcken Pass, a także odwiedzić Louis’a w Villach.
Pogoda przez cały dzień była bajeczna. Rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami, górskim powietrzem oraz, tak jak od paru dni niezliczoną ilością zakrętów.
Będąc w Villach, zgodnie z planem wstąpiliśmy do Louis’a. Pierwszy raz byłem w tym sklepie i muszę stwierdzić, że się rozczarowałem. Ceny nie powalały, asortyment również… Postanawiamy z wujkiem, że dziś musimy dojechać na Słowację – nieodpartą chęć zjedzenia zapiekanego sera trzeba koniecznie zaspokoić!
Na wysokości Wiednia złapał nas deszcz, przez co jazda stała się bardzo nieprzyjemna – było ciemno, ślisko i mokro.
W końcu przekroczyliśmy granicę Słowacką i zaczęliśmy szukać jakiegoś zajazdu. Cali zlani marzyliśmy o suchym miejscu i serze. Ostatecznie zatrzymaliśmy się na stacji po upragniony przysmak. Była wtedy godzina 22. Po napełnieniu żołądka naszym upragnionym serem, skierowaliśmy się na spanie. Zatrzymaliśmy się w dwugwiazdkowym Hotelu Perla o godzinie 23:30. Szybki prysznic i spanie!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dzień 5

Trasa +/-
W siodle: 6 godzin
Przejechany dystans: około 360km

Dokonując rytuału oczy otwieram o 8. Dokańczamy otwarty pasztet, pakowanie i w drogę. Pogoda wydaje się być dosyć niepewna. Zaproponowałem wujkowi, że możemy w drodze powrotnej objechać Tatry i wrócić przez Jurgów, ale pogoda pokrzyżowała nam plany… Oczywiście, nie omieszkaliśmy ponownie zasmakować lokalnego przysmaku. Tak, tak, syrek!
Cali i zdrowi dojeżdżamy do domu. Pełni wrażeń z ostatnich dni…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA P9270259 P9270260

Podsumowanie:
5 dni
50 godzin w siodle
130 litrów wypalonej benzyny
3047 nawiniętych kilometrów
Wspomnienia bezcenne…

Generalnie, mogę to śmiało napisać – to była moja podróż życia (na chwile obecną). Bardzo się cieszę, że udało mi się wyrwać na ten wyjazd. Podczas, pisania tej fotorelacji, wszystkie obrazy przewijają mi się przed oczami. Mam wrażenie, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj… Niesamowite dla mnie jest to, iż pomimo wszechobecnej globalizacji i komercjalizacji, są jeszcze takie miejsca, gdzie człowiek jest gościem a nie goszczącym.
Dziękuję Wujku!!

PS Do dyskusji na temat wyprawy zapraszam tu: http://allriders.pl/forum/topic/229-na-pohybel-przeleczom-czyli-alpy-i-dolomity-2014-by-wojtekb-hermes/