Dzień 1 (11.06.2016)
Trasa +/-
Przejechany dystans: 898 km
W siodle: 12 godzin
Wyprawa dookoła Bałtyku zawsze mi się marzyła. A, że nadarzyła się okazja by takie przedsięwzięcie zrealizować to długo nie myśląc wsiedliśmy na motocykle i pojechaliśmy przed siebie.
5 czerwca oświadczyłem się mojej Narzeczonej, a 11 (by odreagować :P)) ruszałem spod bloku w kierunku Skandynawii… Wszystko szybko się działo.
Miało być nas 5, lecz stało się co się stało (wymuszenie rowerzysty na drodze) i ostatecznie pojechaliśmy w 4 – WojtekB, Dondi, Zibi i ja.
Wujek Wojtek wyruszył kilka dni wcześniej – odwiedził Zibiego w Niemczech i przez Danie razem dotarli do Norwegii.
Z Dondim w sobotę (11.06) rano umówiliśmy się pod Lidlem na Pachońskiego i wyruszyliśmy w stronę Świnoujścia na prom do Ystad (Szwecja) – mieliśmy wypłynąć o 22:00.
Na wysokości Zawiercia coś mnie tknęło, by sprawdzić czy mam wszystkie dokumenty – okazało się, że zostawiłem dowód rejestracyjny w domu… Nie rozwodząc się długo, zdążyliśmy na prom :P
Dzień 2
Trasa +/-
Przejechany dystans: 889 km
W siodle: 12 godzin
Z Wujkiem i Zibim mieliśmy się spotkać w miejscowości Ål na campingu. Całą niedzielę potraktowaliśmy mocno tranzytowo, co pozwoliło nam wyrobić się z czasem. Przez Szwecję jechało się bezproblemowo. Drogi dobre, ruch znośny, jedynie paliwo drogie… Jak to w Skandynawii.
Przekroczenie granicy poszło bardzo szybko, żadnego korka ani jakiś innych nieprzyjemności. Co dało się zauważyć – mijaliśmy niezliczone ilości Tesli. Po początkowym zachwycie i ekscytacji, z czasem, widok ten nam spowszedniał.
Oslo troszkę nas spowolnił – duży ruch, dużo świateł, słabo oznaczone zjazdy. Przez to, że czas mieliśmy dobry, postanowiliśmy odbić na E16 i później 51 w stronę Ål.
51 fajna dróżka, ale trzeba uważać na kierowców – ścinają zakręty (miałem kilka sytuacji na czołówkę).
Dzień 3
Trasa +/-
Przejechany dystans: 347 km
W siodle: 8 godzin
Kolejnego dnia, wszyscy razem wyruszyliśmy w kierunku północnym. Drogą 52 dojechaliśmy do 53 po czym zatrzymaliśmy się przy jeziorze Tyin. Nie mogliśmy się oprzeć widokom i wjechaliśmy na kilkanaście kilometrów wgłąb drogi 252. Byłem zachwycony tym co widziałem, a to dopiero początek urokliwej Skandynawii.
Droga 55 – majstersztyk. Trudno było się skupić na prowadzeniu motocykla, gdy dookoła takie widoki. Uroczeni otaczającą nas scenerią rozbiliśmy się na dziko, gdzieś przy drodze 55.
Biwak przy rzece wypływającej z gór, w lesie – to jest to o czym marzy niejeden włóczykij. Zmrok nie chciał zapaść… A impreza trwała dalej.
Dzień 4
Trasa +/-
Przejechany dystans: 588 km
W siodle: 12 godzin
Rano okazało się, że Zibi gdzieś zgubił kluczyki od swojej lokomotywy… Rozpoczęła się akcja przeczesywania obozowiska… Po 30 minutach znalazłem zgubę w Jego śpiworze:P
Dziś zaliczyliśmy drabinę troli, Geirangerfjord i parę innych ciekawych miejsc.
Mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu, bo wszystko było pozamykane na pięć spustów. Na jednym campingu znaleźliśmy nr do właściciela i po krótkiej rozmowie postanowił łaskawie przyjechać i dać nam klucze do jednego z domków…
Dzień 5
Trasa +/-
Przejechany dystans: 753 km
W siodle: 14 godzin
Tego dnia chcieliśmy dotrzeć w okolice miejscowości Bodo. Droga E6 pomimo tego, że jest drogą tranzytową, bardzo mi się podobała. Przyjemnie kręta, z dobrą nawierzchnią, znikomym ruchem. Czego chcieć chcieć więcej! Po drodze przekroczyliśmy koło podbiegunowe – niesamowite uczucie :P
Dzień 6
Trasa +/-
Przejechany dystans: 199 km
W siodle: 4 godziny (+4 prom)
Lofoty!! W Bodo mieliśmy szczęście, bo na prom czekaliśmy jedynie 40 minut. Mieliśmy nadzieje, że będziemy płynąć wodolotem, ale się nie udało.
Już z daleka, na widok wyłaniających się na horyzoncie szczytów, w moich oczach pojawiły się iskierki. Piękny archipelag rozpościerał się przed nami.
Dojechaliśmy do końca drogi w stronę oceanu Atlantyckiego – miejscowość o majestatycznej nazwie Å. Wszędzie pełno suszarni i wędzarni ryb. Śmierdziało niemiłosiernie… Na szczęście wiatr cały czas mocno wiał i do kasku nie wdzierały się nieprzyjemne zapachy.
Lofoty oczarowały mnie swym pięknem. Śliczne białe piaszczyste plaże, szafirowa woda przy brzegach, liczne laguny. CUDO!! Ale po tym co wyczytałem i widziałem w internecie to spodziewałem się troszkę więcej – niemniej to jedno z piękniejszych miejsc w jakim byłem.
Jak wcześniej wspomniałem wiatr nieustannie wiał. By zagotować wodę na posiłek, musieliśmy to robić w kibelku :P
Trafiliśmy na bardzo fajny camping w Ørsvågveien, gdzie robiliśmy namioty nad samą wodą. Tego dnia grała Polska – udało się oglądnąć mecz!
Dzień 7
Trasa +/-
Przejechany dystans: 500 km
W siodle: 10 godzin
Powoli żegnamy się z Lofotami. Pojechaliśmy na północ do Dragnes, ale droga nas nie „porwała”, więc zawróciliśmy by zrobić kółeczko w Bø. Tego dnia było bardzo zimno… Ubraliśmy przeciw deszczówki, by jeszcze jedna warstwą próbować zatrzymać ciepło… W Sortland rozdzieliliśmy się z Zibim – nie miał ochoty jechać dalej na zachód – powiedział że zaczeka na nas w mieście i w międzyczasie zje coś ciepłego… W trójkę pojechaliśmy przed siebie. Gdy wróciliśmy na umówione miejsce Zibiego nie było… Wujowi napisał smsa, że wraca do domu. Została nas trójka.
Przygodę z Norwegią trzeba było kończyć. Skierowaliśmy się w stronę Szwecji. Po drodze wpadliśmy do sklepu kupić m.in. po steku z renifera. Nie umieliśmy odczytać co było napisane na opakowaniu, to wzięliśmy coś co było droższe od pozostałych rzeczy… I gdzieś na drodze 825 trafiliśmy na super camping. Domki na palach w jeziorze. Mega klimat!
Jak połączyliśmy się z internetem i przetłumaczyliśmy co było napisane na naszych stekach zrobiło nam się smutno… Wieprzowina…
Dzień 8
Trasa +/-
Przejechany dystans: 504 km
W siodle: 9 godzin
Tego dnia przemierzamy Finlandię w poprzek. W drodze do świętego Mikołaja, robimy sobie zdjęcie z nieszczęsnym reniferem i sympatyczną panią. Nieszczęsnym, bo stanął mi kopytem na czubek prawego buta i zgiął metalowy nosek… Do tej pory mnie uwiera…
U świętego Mikołaja syf, kiła i mogiła. KOMERCHA, KOMERCHA I JESZCZE RAZ KOMERCHA. Robimy parę zdjęć i uciekamy czym prędzej.
Zbliżając się do granicy z Rosją widzimy coraz więcej ciapatych. W Kusamo jest ich bardzo dużo. Jeżdżą przeważnie rowerami. Firmowe ciuchy, iphone przy uchu… Dziwny widok…
W miejscowości Hossa znajdujemy wreszcie jakiś camping. Jako, że powoli myślałem o zmianie motocykla, napatoczył się tam właściciel BMW F800GS Adventure. Chwilkę z nim pogadaliśmy. Mówił, że nie kupiłby drugi raz tego motocykla. Motywował to tym słabym prowadzeniem małego GSa, ale jako zaletę wymienił małe spalanie.
Dzień 10
Trasa +/-
Przejechany dystans: 635 km
W siodle: 10 godzin
Jedziemy dalej na południe. Wielokrotnie przebiegały nam renifery przez drogę. Trzeba na nie szczególnie uważać, bo są nieprzewidywalne. Łosie też widzieliśmy. Stały w rowie przy drodze i patrzyły sie na nas. Głupek :P
Kilometry mijały powoli. Drogi w Finlandii są monotonne i zasadniczo pozbawione zakrętów. Krajobraz jest przewidywalny, ale mnie się to podobało w odróżnieniu Dondiego i Wuja. Było fajnie dziko. Odległości między domami nieraz wynosiły po kilka kilometrów.
Nocleg wypadł nam przy największym jeziorze w Finlandii. Na recepcji poznajemy bardzo sympatycznego fina, który pokazuje nam na mapie ciekawe miejsca w okolicy. Tu warto wspomnieć o różnych typach ludzi w Skandynawii. Norwegowie są bardzo powściągliwi, małomówni i nieufni w stosunku do obcych. Wydają się wiecznie smutni i przygnębieni. Finowie to zupełne ich przeciwieństwo – otwarci, radośni, weseli. Kompletnie dwa różne światy.
Dzień 11
Trasa +/-
Przejechany dystans: 217 km
W siodle: 5 godzin
Wszyscy budzimy się z bólami głowy. Wujo wygląda najgorzej :P Musimy tu zostać jeszcze jeden dzień. Około 14 z Dondim postanawiamy pozwiedzać okolice. Wbiłem w Automape trasę Terenową i woziliśmy się po fińskich szutrach.
Dzień 12
Trasa +/-
Przejechany dystans: 576 km
W siodle: 10 godzin (+2 prom)
Dziś, w końcu, opuszczamy Puumale. Kierujemy się na południe w kierunku Helsinek. Droga strasznie nudna… Do czasu. Odcinek Virojoki – Hamina podbudował naszą wiarę w Fińskich motocyklistów. Na tej trasie spotkaliśmy ich wielokrotnie więcej niż przez ostatnie 3 dni :D Ileż można przeżyć bez zakrętów?!
Na prom czekamy ponad godzinę. Nie mamy pewności czy będą miejsca dla nas, bo pierwszeństwo mają Ci co posiadają wykupione bilety. Na szczęście Wujo ma gadane, i jakoś nas upchnęli na pokładzie. Płyniemy około 2 godzin. Będąc na probie, wśród tamtejszych lokalsów, czułem się mega obco… Ludzie, których widziałem przerażali mnie. Wszędzie dookoła zapite mordy, czerwone od wódy lica, brudne ubrania, smród, kiła mogiła… Gdy tu nagle wielkie karki, ze złotymi łańcuchami, sygnetami, zębami :P Niezły kontrast…
Po dotarciu do Talina, jedziemy w stronę Bałtyku. Znajdujemy fajny camping, gdzie rozbijamy się na plaży przy Naszym morzu.
Dzień 13
Trasa +/-
Przejechany dystans: 773 km
W siodle: 13 godzin
Wujo w nocy się przebudził przez dobiegające z nieopodal śmiechy i chichy. Wygląda z namiotu i widzi nagie emerytki (pewnie na bani) biegające po plaży. Ten widok musiał Wujowi „zryć beret”, bo o 5 rano zarządził pobudkę i o 7 już byliśmy w trasie.
Pribałtika szybko minęła. Przejechaliśmy ją bez żadnych problemów – jedynie na Litwie było bardzo dużo policji z radarami i trzeba było uważać. Granicę Polską przekraczamy w okolicy Sejn. Jedziemy ścianą wschodnią w kierunku południowym. By znaleźć nocleg, musieliśmy posłużyć się internetem. Po drodze, żadnej agroturystyki nie mijaliśmy. Ostatecznie trafiliśmy do ustronnego miejsca, gdzie gospodarz przyjął nas z otwartymi rękoma ;)
Dzień 14
Trasa +/-
Przejechany dystans: 706 km
W siodle: 12 godzin
To już ostatni dzień naszej wyprawy. Kierujemy się w stronę miejscowości Terespol, zahaczając o Janów Podlaski. Następnie ciśniemy drogą 816 do samego końca – dawno nie jechałem tak tragiczną drogą… Nawierzchnia fatalna, łata na łacie. Myślałem, że z każdym kilometrem tracę kolejne śrubki z motocykla… Następnie odbijamy na Rzeszów i A4 wracamy do Krakowa.
Podróż w liczbach:
- 6 odwiedzonych państw
- 14 dni
- 139 godzin w siodle
- 336,851 litrów wypalonej benzyny
- 1813,82 zł wydanych na paliwo
- 8035km przejechanych kilometrów
Dzięki Wujo i Dondi za super wyjazd!!
PS Do dyskusji na temat wyprawy zapraszam tu: http://allriders.pl/forum/topic/590-balkany-2017-dondi-masosz-wojtekb-hermes/